Helveticus - Jan Śliwa Helveticus - Jan Śliwa
432
BLOG

Stratedzy, do dzieła!

Helveticus - Jan Śliwa Helveticus - Jan Śliwa Rozmaitości Obserwuj notkę 26

Jak zawsze przed rocznicą godziny "W", mamy na Salonie wysyp strategów. Wiedzą oni, że ewentualnie można szanować powstańców, ale dowódców powinno się postawić pod sąd polowy. Brakuje mi w ich wywodach jednego - propozycji, jak należało rozegrać tę partię. Przy ówczesnym stanie wiadomości.

I nie chodzi mi tylko o usunięcie Powstania z historii - po wyjęciu tak kluczowego elementu cała układanka się zawala. Rozumowanie, że jeżeli po powstaniu Warszawa została stosem gruzu i straciła 100-200'000 mieszkańców, to bez Powstania nie byłaby zniszczona, a wszyscy ci ludzie by żyli (zwłaszcza aż po 1947) - jest dziecinne. Wiedząc, że Polska została sprzedana, a raczej podarowana, pewnie optymalna by była akceptacja realiów. Optymalna dla kogo? Na pewno nie dla AK-owców, bo ich by Sowieci musieli wyłapać. I co - społeczeństwo powinno ich wydać? W ramach rewanżu za próbę opierania się okupantowi? A oni sami? Bez powstańczych strat, z bronią, wyszkoleni - co by robili? Po pierwszych tysiącach zamęczonych, rozstrzelanych, wywiezionych do łagrów w kraju i na Sybirze dalej by chętnie budowali świetlaną przyszłość, nasłuchując co noc, czy czarny kruk podjedzie pod ich dom, czy do sąsiada? Nie wierzę.

Jeżeli jednak rozwiniemy opcję realizmu politycznego, to będzie to po prostu oznaczać, że rozsądny człowiek zawsze patrzy, skąd wiatr wieje i nie tylko siedzi cicho, lecz najpierw podpisuje Volkslistę i donosi na Gestapo, a potem się przestawia na UB. Zawsze w pierwszym szeregu:

Gdy wieje wiatr historii,
ludziom jak pięknym ptakom
rosną skrzydła, natomiast
trzęsą się portki pętakom.

jak pisał wielki (w innych kontekstach) Gałczyński.

Ale gdyby nawet w pełni zaakceptować nowy porządek, to spójrzmy na Wielkiego Wschodniego Brata. Związek Sowiecki niewątpliwie wojnę wygrał, żadne cudze czołgi go nie najechały, a ludność i tak została sprowadzona do poziomu niewolników. Czyli efektywnie ta rozsądna strategia sprowadza się do wegetacji, kolejnych straconych pokoleń czekających aż zdarzy się coś - samo z siebie, bez wysiłku. Tak żyją ameby i olewają wyższe wartości. To też jest opcja, ale trzeba to jasno powiedzieć - realizm na dłuższą metę sprowadza się do bezterminowego syfu, egoizmu w skali wielkiej i małej, bez godności, ale i bez dobrobytu - z kostką margaryny i kiełbasą zwyczajną.

Powstanie również nie dało nam wolności ani dobrobytu, ale zostawiło godność i poczucie, że przynajmniej można czegoś chcieć, że nie trzeba się tylko kłaniać do ziemi, jak na mongolskim dworze.

Wracając - z tymi kartami, jakie mieliśmy, co należało rozgrywać? Spróbowaliśmy trzy bez atu - wyszło, jak wyszło. Rozumiem, że trzeba było rundę spasować (i spróbować żywym odejść od stolika). Ale co dalej? 

Więc pytam - jaki jest SPÓJNY, korzystny alternatywny wariant?

Interesuje mnie (prawie) wszystko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości